niedziela, 2 listopada 2014

Małe komplikacje

Już sam tytuł wskazuje, że post będzie niezbyt pozytywny, ale do rzeczy.
Zauważyliście pewnie, że od dobrego tygodnia w watasze jest całkowity zastój. Ja nie piszę opowiadań, nie dodaję. Dlaczego?
Mam okropny zawrót głowy. Piętrzy mi się ilość materiału w szkole, dodatkowo doszedł mi obowiązkowy projekt drugoklasisty, którego termin prezentacji wypada pod koniec listopada. Muszę się sprężyć i z nauką i z projektem, dodatkowo mój czas na komputer został ograniczony do pół godziny dziennie. Po prostu już nie wyrabiam... Mam kilka innych blogów, a ten niewielki czas chcę poświęcić na mój własny blog, gdzie obecnie piszę historię, która ma już przeszło 20 rozdziałów. W każdym razie muszę Was ogromnie za to przeprosić, że wataha stanie się o wiele mniej aktywna. Umówmy się, że będę pisać opowiadania i dodawać wilki w weekendy, zgoda?
Przepraszam jeszcze raz bardzo mocno, ale takie życie gimbusa. ;____;
O zmianach będę Was informować na bieżąco. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia lub pytania, piszcie w komentarzach.

Pozdrawiam
Administratorka bloga i samica alfa - Anuritti

wtorek, 28 października 2014

Nowa samica!



Calisja - pomocniczka medyka

od Reeve'a cd Ignis

Przyznaję, chciałem dać wilczycy fory, jednak okazała się godną przeciwniczką. Biegła, jakby próbując prześcignąć wiatr, który o tej porze właściwie ucichł. Ledwo za nią nadążałem, mimo tego, że wszelką zgromadzoną w sobie siłę przelałem w mięśnie, by łapy mocniej odpychały się od podłoża, co spowodowałoby przyspieszenie tempa, jednak ciemnoszara smuga będąca Ignis nadal pozostawała w pewnej odległości przede mną. Nie było więc nic dziwnego w tym, że pierwsza dobiegła na metę. Była zmęczona, ale widać było, że zwycięstwo ją satysfakcjonowało. Spontaniczną decyzją postanowiłem, że poudaję obrażonego, jednak w głębi siebie byłem szczęśliwy z jej zwycięstwa. Dlatego więc gdy wspomniała o nagrodzie, od razu zapomniałem o postanowieniu. I chyba dobrze, gdyż to na mnie spadło wymyślenie jej.
 - Hm... - mruknąłem, rozglądając się dookoła. Nocą las był zupełnie inny niż za dnia. Między liśćmi przemykały promienie księżyca niczym przepiękne, srebrzyste nici wskazujące drogę. Tylko promienie jako nagroda chyba się nie nadają.
Spojrzałem na Ignis. Stała blisko linii brzegu wody, wpatrując się we mnie z wyczekiwaniem. Wtedy wpadłem na pewien pomysł.
 - Więc nagrodą będzie... - zacząłem, starając się nic nie zdradzić.
 - Co? - powiedziała zniecierpliwiona, drżąc, jakby była wulkanem starającym się nie wybuchnąć emocjami. Uśmiechnąłem się.
 - To . - skoczyłem w jej stronę, popychając ją. Oboje wpadliśmy do wody. Zaśmiałem się. Po chwili Ignis mi zawtórowała.
 - Nie tego się spodziewałam. - powiedziała, dla zabawy chlapiąc mnie wodą. Odwdzięczyłem jej się.
Zaczęliśmy bawić się w wodzie jak szczenięta. Ona próbowała mnie chlapać, ja uciekałem, a gdy jej się udało, zamienialiśmy się rolami. W końcu, za którymś razem gdy uciekłem w głąb jeziora, już nie idąc, a płynąć, wilczyca zaniechała pościgu.
 - Dobra, wygrałeś! - krzyknęła i wyszła z wody. Również na wpół podpłynąłem, na wpół podszedłem do brzegu i otrzepałem się niczym pies, ochlapując przy okazji wilczycę.
 - Wygraliśmy oboje. - spojrzałem na nią, uśmiechając się od ucha do ucha. - Ale nagrodę sobie darujmy.
Zaśmialiśmy się.
 - Szczerze mówiąc, szmat czasu minęło, odkąd tak długo przebywałem po zachodzie słońca na zewnątrz i bez snu, a dzisiejsza noc wystarczy, bym poczuł się zmęczony. - powiedziałem przepraszającym tonem.
 - Rozumiem cię całkowicie. - odpowiedziała Ignis, przeciągając się.
 - To może odprowadzę panią do jaskini, a później, jeśli pozwolisz, udam się na spoczynek. Co ty na to?

<Ignis? :D >

wtorek, 21 października 2014

od Reeve'a cd Anuritti

Od Reeve'a cd Anuritti

Przez całą opowieść wpatrywałem się w wilczycę. Na początku przybrała obojętny wyraz pyska i starała się go utrzymać przez całą opowieść, jednak momentami ukazywała w części głęboko skrywane emocje. Zastanowiło mnie, co musiała przeżywać i jak długo z tym walczyła wewnątrz siebie, że teraz mówi o tym z takim dystansem i chłodem. A może nadal walczy?
Gdy zakończyła, spojrzała na mnie. W jej oczach odbijały się tańczące wesoło ogniki, a za nimi przewijała się lawina uczuć i emocji, zapewne wyzwolona pod wpływem wspomnień. Wygasała ona powoli, pozostawiając przyjaźń i ciepło, które już poznałem.
 - Mam nadzieję, że teraz będziesz wiodła spokojniejsze życie. - powiedziałem, naprawdę w to wierząc. - Ludzie nie są najlepszymi towarzyszami dla nas ani innych mieszkańców lasu. - dodałem, wyrażając moje przekonanie.
 - Skąd takie przeświadczenie? - zapytała.
 - Z przeszłości. - odpowiedziałem, jednak chyba rozbudziłem w niej ciekawość.
 - Coś więcej? A może opowiesz mi coś o sobie?
Nie dałem się długo prosić. Mówiłem, co jakiś czas przenosząc wzrok z ogniska na wilczycę i odwrotnie.
 - Urodziłem się w watasze na północy. Byłem jedynym synem naczelnego i jednocześnie najlepszego łowcy w watasze. Ojciec chciał, bym poszedł w jego ślady, więc od małego uczył mnie, jak zaczajać się na ofiarę, jak znajdywać najsłabsze punkty i tym podobne rzeczy. Szczerze mówiąc, nigdy mnie to nie interesowało, ale z szacunku przyjmowałem nauki. Zawsze wspierała mnie w tym matka. To właśnie ona nauczyła mnie dobrego zachowania i szacunku dla wilczyc.
W końcu dorosłem, a mój ojciec zmienił plany co do mnie. Alfą watahy był wtedy dobry, ale starszy już wilk, który miał córkę mniej więcej w moim wieku. Oboje postanowili nas zeswatać. Jednak my podczas pierwszego spaceru stwierdziliśmy, że nie pasujemy do siebie. Co tu dużo mówić, ona kochała innego, a ja nie kochałem jej. W zgodzie wróciliśmy i postanowiliśmy powiedzieć o wszystkim rodzicom. Moi nie przyjęli tego najlepiej. Doszło między mną a ojcem do ostrej wymiany zdań. Wtedy... - ucichłem na chwilę, zastanawiając się, jak ująć ten najgorszy aspekt. Postanowiłem, że go pominę. Nikt jeszcze o tym nie wiedział i lepiej, żeby tak zostało. - Wtedy odszedłem. Opuściłem watahę, w której się urodziłem. Jednak po kilku dniach sumienie mnie ruszyło. Postanowiłem wrócić. A wtedy na miejscu zastałem istny chaos. Wszędzie znajdowały się ślady łap, krwi i ludzkich stóp. Leżało tam kilka ciał wilków, które znałem, oraz ciała psów. Wtedy odszedłem na dobre.
Wędrowałem prawie rok, czasem sam, czasem z wilkami, które spontanicznie poznałem, aż w końcu trafiłem tu.
Spojrzałem na Anuritti. Wpatrywała się w jakiś punkt obok mnie, przygryzając lekko dolną wargę. Podniosłem zad.
 - Może już pójdę. Późno się zrobiło. - posłałem jej uśmiech. - Dobrej nocy życzę. - ruszyłem w stronę wyjścia.

<An? Co zrobisz? ;p>

od Ignis cd An

An uśmiechnęła się i opuściłą jaskinię. Spojrzałam na pozostałe wilki.
- Ja chyba też już pójdę – powiedział Ronan.
- I ja – dorzucił Korton.
Pożegnaliśmy się więc i obaj wyszli do swoich jaskiń.
- Ty się nie wybierasz do siebie? - zapytałam Reeve'a.
- A co? Wyganiasz mnie? - odpowiedział udawanie obrażonym tonem.
- Ależ skąd! - zaprzeczyłam ze śmiechem – Ostatecznie możesz zostać, jeśli tak bardzo chcesz.
- Dziękuję ci, jaśnie właścicielko tejże jaskini! A tak na poważnie, może się przejdziemy? - zaproponował.
Zgodziłam się. Wyszliśmy z jaskini. Dawno już zapadła noc, do świtu zostało może jakieś pięć godzin. Las szumiał przyjemnie, a od czasu do czasu słychać było pohukiwanie sowy.
- Uwielbiam noc – powiedziałam – Jest wtedy tak... niepowtarzalnie. Zupełnie inaczej niż w dzień. Można wtedy spojrzeć na świat z innej perspektywy i zobaczyć o wiele więcej.
- Mhmmmm – mruknął pod nosem zastanawiając się nad tym co właśnie powiedziałam.
-Hej! Mam pomysł. Ścigamy się aż do jeziora i wodospadu. Zgoda? - nie czekając na odpowiedź puściłam się biegiem między drzewa. Wiatr huczał mi w uszach. Czułam pęd powietrza na sierści. Omijałam drzewa, przeskakiwałam przez zwalone pnie. W pewnym momencie odwróciłam się żeby sprawdzić czy Reeve biegnie za mną. Na początku zaskoczyłam go tym nieoczekiwanym wyzwaniem, ale teraz zaczął nadrabiać stracony czas i zbliżał się do mnie z dużą szybkością. Zaśmiałam się jeszcze raz i wytężyłam wszystkie siły. Teraz byłam tylko pociskiem szarego futra mknącym przez las. Zauważyłam, że drzewa rosną w coraz większych odstępach od siebie. Musiałam się już zbliżać do polany z jeziorem. Usłyszałam za sobą szybki oddech Reeve'a. Był blisko. Skupiłam się na biegu i pokonałam ostatnie kilkanaście metrów jeszcze szybciej. Wpadłąm na polanę i ledwo udałao mi się wyhamować, zanim wpadłam do wody. Biały wilk wyłonił się z lasu tuż za mną.
- Wygr..ałam – sapnęła triumfalnie, z trudem łapiąc oddech.
- To dlatego, że wystartowałaś pierwsza – mruknął pod nosem, a ja uśmiechnęłam się na te słowa.
- W takim razie nagroda należy się nam obojgu – zdecydowałam.
- Jaka nagroda? - zapytał ze zdziwieniem w głosie.
- Nie wiem – odparłam – Uznałam, że coś wymyślisz?


<Reeve?>

poniedziałek, 20 października 2014

od Ronan'a cd An

-Dziękuję-odpowiedziałem dziwnie miękko.
Była zaskoczona tym brzmieniem w moim głosie. Wyczuwałem to, taki szósty zmysł.
-Lubię barwne opisy i ciekawe historie.-wyjaśniłem.
-W takim razie, służę pomocą-w jej głosie wyczułem uśmiech.
Przeciągnąłem łapą po wilgotnym piasku, tworząc smugi, które znikały natychmiastowo. Zafascynowany delikatnym dotykiem wody i chłodem piasku pod skórą zapomniałem o całym świecie. Zapomniałem o tym, że ona ciągle tam jest. Zapomniałem o tym, że czas mija powoli, ale jednak mija. Doszedłem do siebie po dłuższej chwili.
-Gdzie byłeś?-spytała zniżając głos do szeptu.
-Nie tutaj-odpowiedziałem dostosowując się do sytuacji.
-Umiesz pływać?-zadałem to pytanie trochę szybciej niż zamierzałem.
-Tak.-jej słowa zabrzmiały tak, jakby dla niej było to oczywiste.
-Ja nie. Nigdy nie mogłem się zdobyć na to, by wejść do wody.
Milczała.
-Chcesz spróbować?
Zawahałem się z odpowiedzią. I... Postanowiłem jej zaufać.
-Tak-odparłem szczerze podnosząc się z piasku.
<An?>

od Reeve'a cd Skyli

Oboje milczeliśmy przez chwilę.
 - Współczuję. Naprawdę. - powiedziałem.
 - Nie jest tak źle. - zaprzeczyła, ale widziałem, że zbyt lekko jej z tym nie jest. Mimo wszystko podziwiałem ją za hart ducha.
 - Wiesz, w mojej przeszłości da się znaleźć podobne elementy do twoich. Mojej matce też przydarzył się... nieszczęśliwy wpadek. I również odszedłem przez ojca, tylko między nami nastąpiła wymiana zdań. - trudno mi było mówić o tym. Jeszcze nikt nie poznał całej prawdy, ale jeśli  to poprawi nowej znajomej humor, to warto było choć troszkę powiedzieć, prawda? - Nie będę cię już więcej zamęczać. - posłałem jej uśmiech.
Akurat dotarliśmy do miejca, gdzie zlokalizowane były nasze jaskinie. An siedziała przed swoją, a z nią jeszcze kilka wilków z watahy. Gdy nas zobaczyła podeszła.
 - Cześć. - przywitałem się z Alfą. - Spójrz, na kogo wpadłem na spacerze. - uśmiechnąłem się. - Zostawiam was. Jakby coś, będę kręcił się w okolicy.
Podszedłem do grupki wilków, włączając się do rozmowy.

<Skyla? Co teraz? :)>